piątek, 19 czerwca 2015

Stosunki „Ponurego” z partyzantką radziecką na Nowogródczyźnie


Sytuacja Armii Krajowej na kresach północno-wschodnich w 1944 roku była niezwykle skomplikowana. Oprócz oczywistego przeciwnika, jakim był niemiecki okupant, którego zwalczanie było jak najbardziej uzasadnione, występował problem partyzantki radzieckiej. Sowieci pod sztandarami walki z Niemcami, dość często dopuszczali się akcji przeciwko oddziałom akowskim oraz polskiej ludności cywilnej. Jednym z oficerów, który musiał się zmierzyć z tym problemem był por. Jan Piwnik „Ponury” – dowódca VII batalionu 77 pułku piechoty AK. 

Przybywając pod koniec lutego 1944 roku do okręgu nowogródzkiego przyniósł ze sobą sławę dowódcy akcji pińskiej oraz legendę z walk partyzanckich w Górach Świętokrzyskich. Jednak sytuacja na nowym obszarze była bardziej złożona niż na Kielecczyźnie. Jak wspominał Stanisław Szyszko „Jeleń” – żołnierz 2 kompanii VII batalionu: Najbardziej dotkliwe były niespodziewane nocne napady rabunkowe ze strony dużych uzbrojonych grup partyzantów sowieckich. Mieli oni swoje bazy we wsiach położonych w kierunku na Ostrynę, zwłaszcza we wsiach: Szynkowce, Brzozowce i innych. W czasie takich napadów rabunkowych zabierano żywność, ubrania, bieliznę, obuwie i inne rzeczy – nawet dziecięce – mające jakąkolwiek wartość, a których ich właściciele nie zdołali w porę i dobrze ukryć.

Piwnik miał spore doświadczenie w kontaktach z Sowietami z przedwojennej służby w Policji Państwowej. Podczas pełnienia funkcji komendanta posterunku w Kisielinie w powiecie horochowskim, dał się poznać jako bardzo aktywny likwidator agentury komunistycznej. Znał mentalność człowieka radzieckiego i wiedział czego można się spodziewać po komunistach. Dlatego jednym z jego pierwszych posunięć było podjęcie rozmów w celu wyjaśnienia kto jest prawowitym gospodarzem terenu. 21 kwietnia odbył spotkanie z Maciejem Marusikiem, żołnierzem oddziału partyzantki polskiej im. Wandy Wasilewskiej. Z racji tego, że Marusik był tajnym współpracownikiem NKWD, znamy dość dokładnie przebieg rozmowy z raportu sporządzonego po spotkaniu. Jak można w nim przeczytać: Na pytanie, z kim teraz Polacy muszą iść, Marusikowi odpowiedziano, że iść teraz z Niemcami byłoby nonsensem, ponieważ Niemców uważają oni za trupa. Lecz na Związku Radzieckim polegać też nie warto. „Ponury” powiedział: kiedy tutaj wróci Armia Czerwona, to wszystkich Polaków znów będą wywozić i rozstrzeliwać. O swoich żołnierzach (tj. o szeregowych białopolakach) wyraził się w ten sposób, że polityka ich się nie dotyczy. Żołnierz musi wykonywać rozkazy i gdy zajdzie potrzeba oddać swoje życie.

Również ze wspomnień podkomendnych Piwnika wynika, że dążył do ułożenia stosunków z partyzantką radziecką na własnych zasadach. Jednym z jego łączników z Sowietami był Eugeniusz Bobowicz ps. „Kercz”. Według jego brata Modesta Bobowicza ps. „Wircz-Modest”, podczas tych rozmów zażądał, aby oddziały sowieckie korzystając z gościnności nie prowadziły działań zaczepnych, a w szczególności powstrzymały się od rabunku, gwałtu i pożogi. Efektem rozmów było przekazywanie im żywności (bydła i owiec) w zamian za broń i amunicję dla batalionu. Jednym z dowódców, który dogadał się z „Ponurym” i z dużym szacunkiem przedstawił go w swych wydanych po wojnie wspomnieniach, był kpt. Iwan Żołobow „Tomski”. Podczas spotkania pod koniec kwietnia zawarli porozumienie, w myśl którego spadochroniarze radzieccy otrzymali przewodników do przejścia przez obszar działalności batalionu.

Warunkiem poruszania się oddziałów sowieckich po terenie podległym „Ponuremu” były specjalne przepustki wydawane w batalionie lub eskorta akowska. Nie wszystkie jednak grupy przestrzegały tej zasady. W połowie maja 2 pluton z 2 kompanii powracał do oddziału po standardowym marszu patrolowym. Żołnierze otrzymali polecenie aresztowania niemieckiego szpiega mieszkającego w jednej z wiosek. Gdy wkroczyli do wsi okazało się, że chwilę przed nimi przebywała tam radziecka grupa minerska, powracająca z akcji dywersyjnej na torach kolejowych koło Żołudka. Sowieci wycofali się do pobliskiego zagajnika. Pluton powiadomiony przez polską ludność o tym fakcie, skierował się tyralierą w stronę lasu. Jak wspominał Szyszko: Nie mieli przepustek do poruszania się w naszym terenie, więc ich rozbroiliśmy i doprowadziliśmy wraz z ujętym szpiegiem do wsi Kaleczyce, gdzie stacjonowało dowództwo naszego batalionu. Po wyjaśnieniu dlaczego poruszali się po terenie bez zezwolenia, Sowieci zostali pouczeni o panujących zasadach w tym zakresie i zaopatrzeni w przepustki puszczeni wolno.

Łamanie przez część oddziałów zasad określonych przez „Ponurego”, zmusiło go do wydania w maju odezwy skierowanej do partyzantki radzieckiej. W dokumencie Piwnik pisał: W związku z tym, iż wasza działalność nie odpowiada interesom narodu polskiego i państwa polskiego, rozkazuję zaprzestać jej. Daję termin do 1 czerwca 1944 roku, do tego czasu rozkazuję: – albo zlikwidować partyzanckie grupy agenturalne i przejść za Niemen na służbę band żydowsko-bolszewickich, – albo przejść na stronę polskich oddziałów partyzanckich dla wspólnej walki przeciwko żydowsko-bolszewickim i niemieckim bandytom. Przechodzić mogą [wszystkie] osoby niezależnie od pochodzenia narodowościowego i wyznania. W wypadku niewykonania mego rozkazu do wyznaczonego terminu, bandy zostaną zniszczone, a wzięci do niewoli postawieni przed sądem. Równie ostro Piwnik wypowiedział się podczas spotkania sztabu okręgu nowogródzkiego. Kiedy szef sztabu kpt. Stanisław Sędziak „Warta” odczytał pismo z Komendy Głównej AK przypominające o potrzebie utrzymywania dobrych stosunków z partyzantką radziecką, Piwnik dał stanowczo do zrozumienia, że nie zamierza dać się „zarżnąć jak baran” na swoim terenie.

„Ponury” dowodząc VII batalionem miał świadomość, że Sowieci w poszukiwaniu pożywienia mogą dopuszczać się grabieży oraz mordów w polskich wioskach. Dlatego zdecydowanie im się przeciwstawił. Nie wypowiedział jednak otwartej wojny, tylko wykorzystał siłę swych argumentów, aby zaprowadzić względny spokój w terenie. Dzięki temu mógł się w pełni zaangażować w walkę z niemieckim okupantem oraz realizację Operacji „Burza”. Gdyby jednak partyzantka sowiecka zagroziła cywilnym Polakom lub podkomendnym Piwnika, bez wątpienia użyłby wobec niej argumentu siły.


Na zdjęciu ćwiczenia VII batalionu 77 pp. AK w lasach nowogródzkich. „Ponury” pierwszy z lewej. (Fot. za Cezary Chlebowski, Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie, Warszawa 1993).
_____________________________________________________________

Tekst w nieco zmienionej formie został opublikowany w czasopiśmie "Wykus" nr 20 z 2015 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.