W czerwcu 2010 r. po uroczystościach na Wykusie i po dużym deszczu miałem okazję wracać pieszo razem z kolumną harcerzy. W połowie drogi z mgły wyłonił się ułan jadący wprost na nas od strony Ratajów. Szedłem na początku kolumny. Po zrównaniu się ze mną, zameldował: "droga od strony Ratajów bezpieczna!".
Jechał z nami przez następne kilka kilometrów, aż grupa weszła na pl. mjr. "Ponurego" w Wąchocku. Stanął jeszcze chwilę i oddalił się wolno w kierunku Marcinkowa.
Do dzisiaj nie wiem, kim był ten kawalerzysta pilnujący naszego "oddziału". Może był od wachm. "Tarzana"?...