piątek, 18 czerwca 2010

Wola Grójecka - Ćmielów 2010

Niestety, ale obowiązki nie pozwalają na więcej czasu, by posiedzieć nad blogiem i na bieżąco aktualizować wpisy. Korzystając z wolnej chwili chciałbym już dziś zaprosić wszystkich na uroczystości w Ćmielowie i Woli Grójeckiej 4 lipca 2010 r. w rocznicę rozbicia oddziału wachm. Tomasza Wójcika "Tarzana" 7 lipca 1944 r. w Woli Grójeckiej.

Program przedstawia się następująco: godz. 9.00 - złożenie kwiatów pod pomnikiem w Woli Grójeckiej;godz. 10.30 - Msza święta w kościele w Ćmielowie. W imieniu organizatorów serdecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych. Zaś w dalszej części posta kilka słów na temat wydarzeń z 1944 roku.
  
W lipcu 1944 r. ze skarżyskich zakładów zbrojeniowych Niemcy wysyłali na front wschodni transporty z amunicją. Sztab Oddziału Partyzanckiego 2 Pułku Piechoty Legionów AK zdecydował o przejęciu transportu amunicji. Za akcję odpowiedzialny został wachm. „Tarzan” znający teren. Do dyspozycji przydzieleni zostali mu ppor. Józef Kempiński „Krótki” i oficer dyspozycyjny 1 kompanii ppor. Konrad Suwalski „Mruk” oraz około 40 partyzantów.

Oddział przeszedł w rejon m. Podole. Rozpoznanie przeprowadzone przez „Tarzana” przy pomocy placówki AK w Ćmielowie przyniosło potwierdzenie przebiegu transportu przez Ćmielów lada chwila i właśnie tam postanowiono wykonać zajęcie amunicji. Do oddziału wysłany został łącznik pchor. Zdzisław Toborek „Sylwester” z prośbą o akceptację planu. Akcja została przyjęta do realizacji. „Nurt” jednak zastrzegł, że tak duży oddział nie może przebywać zbyt długo w odkrytym terenie i gdyby akcja miała nie odbyć się 7 lipca – nakazał powrót [1].

Po powrocie pchor. „Sylwestra” do oddziału, w godzinach rannych 6 lub 7 VII 1944 r. przeniesiono się do Woli Grójeckiej. Zajęto miejsca w domach Pawła i Franciszka Bajerczaków, Stanisława Sternika oraz prawdopodobnie Stanisława Chadyny i Stanisława Niedbały [2]. Po rozstawieniu czujek „Tarzan” przekazał dowodzenie pchor. Zygmuntowi Dudkowi „Czarnemu Pokierowi”. Sam z „Krótkim” i „Mrukiem” pojechali na kontakt do Ćmielowa sprawdzić informacje o transporcie [3].

Pociąg wiozący amunicję utknął w Ostrowcu Świętokrzyskim i przez Ćmielów miał jechać dopiero w dniu 8 lipca. Oficerowie powrócili do Woli Grójeckiej, dokąd niemal równocześnie z nimi dotarł wysłany do „Nurta” pchor. „Sylwester” z rozkazem dowódcy OP 2 pp Leg. AK o nieprzeciąganiu pobytu w okolicach Ćmielowa dłużej niż do 7 lipca. Po namowach ze strony ppor. „Krótkiego”, pchor. „Sylwestra”, pchor. Mariana Materka „Komara” oraz komendanta placówki AK Ćmielów dowódca grupy zdecydował zostać jeszcze jeden dzień.

Około południa 7 VII 1944 r. wachm. „Tarzan” z ppor. „Krótkim” i ppor. „Mrukiem” udali się do Ćmielowa sprawdzić informacje o wyruszeniu transportu z Ostrowca Świętokrzyskiego. W Woli Grójeckiej pozostał oddział ponownie pod tymczasowym dowództwem pchor. „Czarnego-Pokiera”.

W tym momencie opisu dalszych zajść należy stwierdzić, że istnieją rozbieżności co do opisu tragedii. W swoich publikacjach Cezary Chlebowski [4] utrzymuje, że ze względu na panujący upał żołnierze przeszli w pobliże sadzawki znajdującej się w jarze za wsią. W tym czasie na posterunku obserwacyjnym ulokowanym na szczycie wiejskiego wiatraku przez krótki czas nie było żadnego z partyzantów. Kończący służbę zszedł z posterunku nie czekając na luzującego go zmiennika. Rozpoczynający służbę w tym czasie jeszcze się kąpał. Korzystając z czasu odpoczynku strz. Stanisław Kryj „Marcin” uzyskał od „Czarnego Pokiera” pozwolenie na pójście do wsi, gdyż pochodził z tej miejscowości. Chciał odwiedzić rodzinę [5].

Wychodząc z jaru Kryj spostrzegł Niemców zamykających okrążenie wokół znajdujących się nad sadzawką partyzantów. Wrócił biegiem do kąpiących się. Żołnierze próbowali podjąć walkę, lecz większość została zabita seriami z dobrze osadzonych na wzniesieniu stanowisk cekaemów wymierzonych w Polaków. Podczas próby przebicia się przez kordon żandarmerii zginęło 37 partyzantów. Zasadzkę przeżyli strz. Zygmunt Małyk-Maurer „Ciapek”-„Ciapciak”, strz. Tadeusz Kosicki „Duńczyk”, strz. Stanisław Cena „Franuś”, strz. Stefan Biskup „Cichy”, strz. Stanisław Kryj „Marcin” oraz wzięci do niewoli partyzanci: strz. Aleksander Strzałkowski „Poraj”, strz. Leon Onichimowski „Polan”, strz. Ksawery Witkowski „Orzeł” i jeszcze jeden żołnierz pochodzący z Brzostowej [6].

Drugi głos opisujący walkę w Woli Grójeckiej należy oddać uratowanemu z zasadzki strz. Stanisławowi Kryjowi „Marcinowi” zeznającemu w związku z mordem w Woli Grójeckiej w ramach sprawy prowadzonej przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Kielcach. Kryj przedstawił odmienną od powyższej wersję okoliczności starcia z oddziałami żandarmerii niemieckiej. Około godziny 16-tej domy, w których kwaterowaliśmy zostały z 3-ch stron otoczone przez przybyłych Niemców. Była to w większości żandarmeria niemiecka. Było tam ponad 200 Niemców. Byli dokładnie poinformowani o liczbie partyzantów, miejscu zakwaterowania itd. Atak Niemców był przeprowadzony niespodziewanie. Ja byłem w tym czasie w zabudowaniach, gdy zostaliśmy otoczeni przez Niemców. My wobec przeważającej siły Niemców, jak również z uwagi na to, aby nie bronić się w zabudowaniach wsi i spowodować jej spalenia i represji wobec ludności postanowiliśmy się przebić. Tego dnia nie było w oddziale dowódcy „Tarzana”. Dowodził nami podchorąży „Czarny”. Przebijając się przez otaczających nas Niemców, biegliśmy w jednym kierunku, przy czym wszyscy z posiadanej broni strzelali do Niemców. Niemcy zajmowali jednak bardzo dogodne pozycje i była ich przeważająca siła. Dowódcy „Czarnemu” udało się niemal przebić przez otaczających Niemców, kiedy dosięgły go kule. (…) Zdołało się przebić jedynie około 9 partyzantów. Niemal wszyscy byli ranni, w tym kilku ciężko rannych. Ja wydostalem się z tego okrążenia z przeciwnego kierunku. Wykorzystałem fakt, że byłem po cywilnemu, miałem lewe dowody. Pozostali partyzanci w mundurach polskich, a częściowo niemieckich, ale z polskim orzełkiem. Jeden z partyzantów miał dostać się do niewoli. Co zrobili z nim Niemcy tego nie wiem. Pozostali partyzanci nawet ci ciężko ranni, aby nie dostać się w ręce Niemców dobijali się z własnej broni. Po tej akcji Niemcy odjechali, pozostawiając na miejscu ciała zabitych partyzantów [7].

Ogółem w zasadzce w Woli Grójeckiej zginęło 37 partyzantów z OP 2 pp Leg. AK. Przeżyło (przedzierając się przez kordon obławy lub dostając się do niewoli) około 9–10 żołnierzy. Przeżyli także oficerowie – „Tarzan”, „Krótki” i „Mruk”, którzy powrócili do Woli Grójeckiej pod koniec walki.

Jak podaje dalej Cezary Chlebowski, „Tarzan” wracając bryczką z Ćmielowa usłyszał odgłosy walki. Wyprzągł konia i na oklep pojechał w kierunku Woli Grójeckiej. Ostrzelał od tyłu oddziały niemieckie i oddalił się po pomoc do sąsiedniej wsi. Nie zdołał nikogo namówić do pomocy. Powrócił do Woli, gdzie od jednego z konających żołnierzy miał usłyszeć, iż Niemcy dostrzeliwując rannych mówili, że otrzymali wiadomość, iż tu kwateruje komunistyczna banda[8].

Po akcji do Woli Grójeckiej przybyli ocaleli partyzanci i prawdopodobnie inni żołnierze OP 2 pp Leg. AK. Ciała zastrzelonych partyzantów przewieziono do Ćmielowa, gdzie na cmentarzu parafialnym złożono we wspólnej mogile.


__________________
Przypisy:
[1] C. Chlebowski, Reportaż z tamtych dni, Warszawa 1986, s. 411.
[2] Materiały zebrane w drodze działań służbowych.
[3] Materiały zebrane w drodze działań służbowych.
[4] Wersja opisywana przez C. Chlebowskiego powstała m.in. na podstawie relacji strz. Leona Onichimowskiego „Polana”, kpt. Leszka Popiela „Antoniewicza”, mjr. cc. Eugeniusza Kaszyńskiego „Nurta”.
[5] C. Chlebowski, Reportaż…, s. 411–412.
[6] Tamże, s. 412–413. Autor oparł się o relację Leona Onichimowskiego „Polana”: „…ranni i nieopatrzeni partyzanci zostali przez dobę przetrzymywani w więzieniu, a nazajutrz przyprowadzono ich przed kpt. Keniga, który oświadczył im, że zostają wypuszczeni, gdyż podlegają wymianie, w zamian za ujętych przez partyzantów AK Niemców. Uwolnionych, wzajemnie podtrzymujących się czterech rannych żołnierzy przejęli łącznicy i doprowadzili do placówek, gdzie otoczono ich opieką medyczną”.
[7] Materiały zebrane w drodze działań służbowych.
[8] C. Chlebowski, Reportaż…, s. 413.
Przepraszam, że nie podaję wszystkich przypisów. Niestety, ale procedury...

11 komentarzy:

  1. może warto dodac to co mówił Dzik
    wywiad obwodu AK ustalił,że denuncjacji dokonała kobieta ,mieszkanka wsi, sympatyzująca z komuną
    powojenna pracownica powiatowego UB
    znana z żołnierzom Ponurego z nazwiska

    OdpowiedzUsuń
  2. Komuna to grupa osób żyjąca wg określonych zasad. A jeżeli mówimy już o komunistach... nikt nie udowodnił, że to owa kobieta zadenuncjowała żołnierzy "Tarzana". W tej sprawie podjęte zostało nawet śledztwo przez Okręgową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu - IPN w Kielcach.
    A poza kobietą ja znam jeszcze kilka innych wersji denuncjacji. Być może kiedyś wszystko się wyjaśni. Pożywiom, uwidim.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden z ocalałych to Stanisław Markiewicz ps. Dziadek. Obsługiwał karabin maszynowy osłaniając przebijających się żołnierzy. Kiedy ranny został jego ładowniczy, zdjął mundur i buty, które wraz z rannym kolegą i rkmem nakrył stertą drewna. Skoczył do chałupy i wziął od kobiety płaczące dziecko, które zaczął kołysać na rękach. Wpadli Niemcy przeszukali mieszkanie oglądająć BOSEGO chłopa z dzieckiem na ręku. Poszli dalej...
    Dziadek wieczorem wraz z rannym ładowniczym i rkmem wrócił do Nurta.

    ps.
    Jednym ze zwiadowców z Ćmielowa był jego brat Zenon Markiewicz a Tomasz Wójcik „Tarzan” to jego kuzyn (przed wojną podczas manewrów kawalerii przebywał w domu Markiewiczów w Jasicach)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę zobowiązany za kontakt bezpośredni. Chciałbym doprecyzować kilka ważnych danych w związku z Wolą Grójecką. Proszę napisać na ponury.nurt[małpa]gmail.com

      Usuń
  4. Jarku, a mogę prosić Cię o kontakt na PRV. Z chęcią uzupełnimy opis wydarzeń w Woli Grójeckiej.
    Będę wielce zobowiązany za pomoc w utrwalaniu historii oddziałów Ponurego i Nurta.
    Mój mail jest w moim profilu (nie piszę tu, by roboty spamowe go nie przechwyciły).

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. W tekście wystąpił błąd. Partyzanci ukrywali się w domach u Pawła i Franciszka Bajerczaków (a nie Bajerczyków jak tu napisano). Zresztą zginęli na polu Pawła Bajerczaka, który był moim pradziadkiem. Przebieg zdarzenia znam z opowieści mojego dziadka, który nadal żyje. Znam je więc trochę inaczej. Tak to jest, że żyjący tworzą historię nie zawsze prawdziwą, bohaterowie, często tak na prawdę byli tchórzami. Prawdą jest, że Niemcy otrzymali wiadomość, że na Woli Grójeckiej kwateruje komunistyczna banda. Całość jednak tworzy bardzo ciekawą historię, a wszystko zaczęło się po prostu od pijackiego wybryku, ot polska fantazja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór! Dziękuję Panu za informację o błędnie podanych nazwiskach. Już poprawiłem. Ma Pan w zupełności rację, że historię piszą ci, którzy przeżyli i którzy mają dostęp do mediów. Chciałbym uzupełnić informacje o boju w Woli Grójeckiej. Jeżeli zechce Pan pomóc, proszę o informację na maila (podany jest w moim profilu). Jeszcze raz dziękuję za komentarz.

      Usuń
    2. A to ciekawa historia,powstaje pytanie dlaczego nikt
      nie zauwazyl co spowodowalo zatrzymanie pociagu w Ostrowcu Sw,czyli Niemcy zostali takze poinformowani
      o zadaniu oddzialu ,wiec ktos kto mial kontakt z partyzantami wiedzal o tym

      Usuń
    3. Będę zobowiązany za kontakt bezpośredni. Chciałbym doprecyzować kilka ważnych danych w związku z Wolą Grójecką. Proszę napisać na ponury.nurt[małpa]gmail.com

      Usuń
  7. Zdrada jest bardzo prawdopodobna, próbowałem wydobyć nazwisko od Chlebowskiego i Radwana jednak ze względu na jeszcze żyjących bliskich tej osoby (sic!) takiej informacji nie uzyskałem. Podobno po wojnie była to znacząca (UB, PZPR) osoba

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.