piątek, 29 marca 2013

My Polacy...

Dawno tutaj nic nie pisałem. Strasznie dłuży się ta zima, tęskno człowiekowi do widoku Wykusu, do tych stowarzyszeniowych spotkań i do podjęcia tegorocznych inicjatyw. Najważniejsze, że wiosna bliżej niż dalej, ale w sumie ja nie o tym dzisiaj chciałem pisać, tylko o kilku wydarzeniach ostatnich dni.

My, Polacy lubimy uprzykrzać sobie życie. Jest nawet takie powiedzenie, że gdzie dwóch Polaków, tam trzy opinie, czy jakoś tak, i w sumie to by się nawet zgadzało.

Lubię oglądać filmy o tematyce wojennej, zwłaszcza polskie filmy. Ostatnimi czasy mamy wysyp takich produkcji, ale niestety, trzeba to przyznać, biorą się za to ludzie o marnym pojęciu tematu, a nawet kompletni laicy. Bardzo dobry jest „Czas honoru”, niezła była „Róża”, dlatego z dużą ciekawością przyjąłem fakt, że pojawiły się kolejne pozycje. I jak tylko pojawiły się na płytkach, zabrałem się do oglądania. I jak to niestety bywa, mocno się zawiodłem, a nawet zdenerwowałem.

„Obława”. W roli głównej Marcin Dorociński, przewija się też, obsadzany ostatnio chyba wszędzie Maciej Stuhr i jeszcze kilku innych, jakoś tak mniej mi znanych.
Film o oddziale partyzanckim AK, który szykuje się do walki z niemiecką obławą. Główny bohater specjalizuje się w wykonywaniu wyroków śmierci. Właściwie, to fabuła jest nawet wciągająca. Ukazane są motywy ludzkiej zdrady. Szmalcownik donosi Niemcom, aby lepiej żyć, sanitariuszka oddziałowa, aby wyciągnąć własną siostrę z obozu. Niby efekt ten sam, ale jakoś tak czujemy wstręt do szmalcownika, a litość i pewien rodzaj zrozumienia, w odniesieniu do dziewczyny. I kiedy akcja sięga zenitu, pojawiają się sceny, z których normalnie bym się śmiał, ale wobec tematyki filmu, jestem nimi mocno zniesmaczony. Sanitariuszka zdradza, odział zostaje wybity i gdy Dorociński przybywa do obozu zastaje wszystkich martwych. No, nie wszystkich, bo przeżył jeszcze Walduś Kiepski, no i dziewczyna, którą postanawia zabić. Dorociński lata po lesie, zabija Niemców, wiesza ich głowami do dołu, podcina gardła, odcina głowy, na których gotuje zupę. Łapie kolejnych Niemców, daje im tę zupę do zjedzenia, potem okazuje się, że dodał do niej muchomorów i puszcza ich wolno, wiedząc, że za kilka godzin umrą. Na koniec przebacza też dziewczynie... i tyle.
Nie wiem, co autor miał na myśli, i nawet nie chcę wiedzieć. Jeśli film miał być rzeczowy – to nie był. Miał być śmieszny – też nie był. Natomiast wiem jedno – omijać ten film z daleka. 

O kolejnym filmie było od dawna głośno. „Pokłosie” miało być rodzajem rozliczenia się Polaków z przeszłością, a wyszła z tego mocno antypolska produkcja, ukazująca tylko tragedię jednej strony, przy zupełnym pominięciu uczuć drugiej. Nie jestem historykiem, nie mam dostępu do wielu publikacji, ale o Jedwabnem kilka rzeczy słyszałem. Słyszałem, że po wkroczeniu Sowietów na tamte tereny, wielu Żydów współpracowało z NKWD, niejeden Żyd miał na sumieniu Polaka wywiezionego na wschód. Nie chcę tu kogoś wybielać czy oczerniać, chodzi mi o prawdę i sprawiedliwość historyczną. Dlaczego nikt nie nakręci filmu o powstaniu skidelskim, dlaczego nie można się doczekać filmu o rotmistrzu Pileckim, o majorze Ponurym, a za polskie pieniądze kręci się antypolskie szmiry?

My Polacy lubimy sobie utrudniać życie. Podczas gdy Żydzi wybielają się produkcjami wysokobudżetowymi typu „Opór” z Craigiem, gdzie bracia Bielscy pokazani są jako super partyzanci, choć wiadomo jest, że prawda jest zgoła inna, my Polacy kręcimy bat na samych siebie z żenującym Stuhrem w roli głównej. Podobno wśród sprawiedliwych wśród narodów świata, najwięcej jest Polaków. I dziwnym trafem, od Polaków najwięcej się wymaga, aby przepraszali za to, że żyją. Nie wiem komu zależy, aby godzić w dobre imię Polaków? Komu zależy, żeby umniejszyć zasługi tych, którzy jako pierwsi podnieśli broń na faszyzm, i którzy nie złożyli jej, gdy świat bawił się na bankietach zwycięstwa, a nas gnębił komunizm? 

Ale jeśli w dzień pamięci o Żołnierzach Wyklętych premier polskiego państwa nie znajduje czasu na złożenie wiązanki przed katownią mokotowską, to czego się spodziewać po marnych przedstawicielach polskiej kinematografii typu Maciej Stuhr. Polak by odmówił udziału w takim filmie. Ja bym odmówił.
Dlatego, jak chcę obejrzeć sobie, jaka była prawda, włączam po raz kolejny „Aż po kres życia”. To jest Film przez duże F.

Właściwie to miałem już kończyć, ale jakoś na dniach wyszło, że w Niemczech pokazali AK-wców jako antysemitów i w ogóle jakoś tak w złym świetle. Może się zdziwicie, ale ja się z tego cieszę. Nie ma większej chwały dla chłopaków z AK, niż to, że Niemcy nadal o Nich pamiętają, mimo upływu tylu lat. Teraz takie mamy czasy, że, żeby zdyskredytować kogoś, wystarczy nazwać go homofobem i antysemitą. A prawda jest taka, że takimi działaniami Niemcy chcą, żeby świat zapomniał o Michniowie, o Skłobach, Palmirach, Oświęcimiu i Pawiaku. Żeby zapomniał, że nasz major Ponury rozbił im więzienie w Pińsku pod nosem mocnego garnizonu. Że ci antysemici i homofobi potrafili zająć na kilka godzin miasto Końskie i żaden szwab nosa nie wyściubił ze strachu. Że kwiat polskiej młodzieży nie raz dawał sobie radę z liczniejszym wrogiem, mając do dyspozycji raptem kilka zrzutowych stenów, ale za to mnóstwo determinacji i ułańskiej fantazji.
Świat zapomni, tak jak zapomniał o nas po Jałcie czy Teheranie. I tutaj jest rola dla nas. My nie zapomnimy jaka jest prawda. Chwała Bohaterom z AK!

I oczywiście dla Was wszystkich, drodzy żołnierze Polski Podziemnej, dla Was, drodzy czytelnicy -

WESOŁYCH ŚWIĄT!





6 komentarzy:

  1. No, Bracie przez duże "B", to jest to.
    Taki felieton, to rozumiem.To co czasem pokazuje kino ( polskie?)lub niby polska TV, wiemy jak odbierać, i co o tym myśleć.Całe szczęście, że są ludzie trzeźwo myślący i znający naszą historię jak TY.Wszyscy wiedzą, kto aktualnie jest przy sterze władzy, nie jest to dla nikogo tajemnicą, więc czemu się tu dziwić? Całe szczęście, że są jeszcze takie stowarzyszenia jak chocby nasze, które poszukuje prawdy. NIECH SOBIE PIESKI SZCZEKAJĄ, KARAWANA I TAK PÓJDZIE DALEJ... swoją drogę, mógłbyś częściej pisać, to jest do czytania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najprawdziwsza prawda, widziałem i zgadzam się całkowicie z ww słowami, ale jest jeden błąd, żeby nie dać innym szansy do kpienia z wpisu to główny bohater Obławy to Dorociński.

    OdpowiedzUsuń
  3. No popatrz, a byłem przekonany, że to Kot. Nie spojrzałem na napisy końcowe nawet, ale to chyba ze wzburzenia. Mój błąd, już poprawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogólnie to wypada się tylko cieszyć ,że powstają w końcu filmy o AK-cach ,a jaka jest ich retoryka niech każdy oceni w swoim sercu i rozumie.Ja cieszę się ,że w ogóle coś powstaje w tym kierunku chociaż wolałbym obejrzeć w kinie film o ,,Roju" ,który obecni decydenci postanowili ukrócić nakazując reżyserowi zwrot pieniędzy na produkcję.Ale jest jeszcze duch w narodzie i nie damy mu zginąć bo ten temat musi być pokazany...
    Pozdrawiam wszystkich patriotów z Wykusowych lasów!

    OdpowiedzUsuń
  5. Sprecyzuj może, bo ja nie do końca rozumiem.
    Dobrze, ze powstają filmy o AK, mimo, że przedstawione tam jest jak obcinają Niemcom głowy i gotują na nich zupę?
    Równie dobrze można powiedzieć, że dobrze jest, że komuna oczerniała AK-owców i ich gnębiła, bo nie ważne jak mówią, ważne, że mówią, a każdy Polak i tak mogł ocenić działania komuny w sercu i rozumie.
    Ale to jednak nie tędy droga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.