sobota, 14 października 2017

Ulotność...

Ppor. cc. Waldemar Szwiec "Robot", dowódca II Zgrupowania Zgrupowań Partyzanckich AK "Ponury", zerknął na zegarek - dochodziła północ. Za chwilę współdziałające z nimi placówki odetną łączność z Końskimi, zniszczony zostanie transformator i miasto pogrąży się w ciemnościach. Żołnierze wkroczą do akcji w rocznicę wybuchu II wojny światowej. Dzisiaj po latach wiemy, że była to znakomita akcja, która odbiła się już wówczas szerokim echem.

Ile to razy jeszcze Waldemar Szwiec patrzył na zegarek, żeby sprawdzić czas pozostały do akcji? Zegarek... prosty przedmiot, na który każdy z nas patrzy, a w głowie pojawiają się myśli. O czym? O planach, najważniejszych zadaniach, o rodzinie, którą chce się zobaczyć. Tyk, tyk, tyk... W ciszy słychać tylko mechanizm. Pewnie słyszał go też wieczorem 13 października 1943 r., gdy zasypiał w Wielkiej Wsi...

Nad ranem alarm! Niemcy podchodzą do wsi! Grażyna Śniadecka "Grażyna" rozpoczyna ostrzał. Nie ma czasu na zastanawianie się. Buty! Kurtka! Broń i ładownice! Mapnik! Za mną! Uciekają przez podmokłe pola na skróty w kierunku obozowiska II Zgrupowania. Jeszcze tylko nasyp kolejki i są bezpieczni... Seria karabinu maszynowego zatrzymuje bieg w jednej chwili. Zginęli Waldemar Szwiec "Robot", Janusz Rychter "Jasiek", Piotr Downar "Azorek", Stanisław Wolff "Staszek", a ciężko ranna Grażyna Śniadecka "Grażyna" zmarła kilka godzin później.
  
Po serii strzałów nastała cisza. Koniec. Niemcy dokładnie przeszukali poległych. Nic po nich nie pozostało. Nic?... "Robot" wybiegając z chałupy zapomniał swoich osobistych rzeczy. Zapomniał zegarka. Cudownym trafem ocalał zegarek, ocalały spinki do mankietów koszuli. Przez kilkadziesiąt lat przechowywane były w rodzinie Karola Niedzielskiego "Dobosza", kwatermistrza II Zgrupowania.
  
Kilka lat temu jego syn Bolesław Niedzielski (jednocześnie syn chrzestny "Robota") przekazał mi te relikwie. Spinki założyłem tylko raz na najważniejszą w życiu okazję. Teraz przede mną stoi wyzwanie - spróbuję po latach przywrócić zegarkowi życie. Trzymajcie kciuki, by znów można było wieczorową porą słyszeć to samo tyk, tyk, tyk...


PS. z 8.11.2017 r.

No cóż... Chyba czas ogłosić niestety dementi. Po wnikliwej analizie podzespołów, a także okoliczności produkcji Pan Zegarmistrz z Kwestia Czasu niestety stwierdził, że ta Delbana na pewno nie pochodzi z okresu II wojny światowej. Osoba, od której dostałem zegarek żyła przez cały czas w przeświadczeniu, że mówi prawdę. Tymczasem czasomierz pochodzi z lat pięćdziesiątych XX w. Ale i tak cieszę się, że udało się go przywrócić do życia. Również post pozostawiam bez zmian. Ot mała wariacja na temat


1 komentarz:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.