czwartek, 14 października 2010

Obława na "Jakobbande"

Dziś, dokładnie w 67. rocznicę śmierci ppor. cc. Waldemara Szwieca "Robota" i jego żołnierzy, chciałbym przedstawić nieznane szerszej grupie czytelników szczegóły związane z obławą na "Jakobbande", która miała miejsce 14 października 1943 r. pod Wielką Wsią.
  
Po przeprowadzonych latem 1943 r. udanych akcjach, II Zgrupowanie zostało uznane za niebezpieczne, a dowódca wpisany został na listę bandytów poszukiwanych listem gończym przez Gestapo. Przeciwko partyzantom skierowano agentów. Jednym z nich był oficer II Zgrupowania ppor. Jerzy Wojnowski „Motor” noszący kryptonimy „Garibaldi” i „Mercedes”. Na skutek jego działań oddział „Robota” znalazł się w ścisłym zainteresowaniu wydziału do zwalczania podziemia Gestapo w Radomiu.

Choroba Szwieca i jego melinowanie w Wielkiej Wsi pozwoliły na zadanie ostatecznego ciosu. „Garibaldi” dokonał rozpoznania i przekazał Niemcom meldunek. Do akcji skierowano wyjątkowo 2 kompanię I zmotoryzowanego batalionu Żandarmerii (2/I zbż). Na co dzień cały batalion w sile około 500 żołnierzy stacjonował w Lublinie. Poszczególne kompanie odpowiadały za działania pacyfikacyjne w poszczególnych regionach. Kompania druga „odpowiadała” za Zamojszczyznę, trzecia zaś nękała Kielecczyznę.

Prawdopodobnie zmiana formacji miała na celu zmylenie wywiadu AK i przedstawienie akcji jako przypadkowego uderzenia. Warto zaznaczyć, że 13 października 1943 r. dokonano likwidacji archiwum Komendy Okręgu AK „Jodła” zamelinowanego w Skarżysku-Kamiennej. Możliwe, że tam użyto żandarmów z 3 kompanii tegoż batalionu.

Akcja w Wielkiej Wsi potoczyła się zgodnie z niemiecką taktyką pacyfikacji wsi. Wczesnym ranem nad zabudowaniami pojawił się niemiecki samolot patrolowy Storch, który dźwiękiem silników zagłuszał działania naziemne. W tym czasie prawdopodobnie szosą z Radomia przez Szydłowiec i Chlewiska do Furmanowa dojechały główne siły 2/I zbż. Pewna część oddziału oddzieliła się wcześniej (być może jadąc przez Przysuchę), by zamknąć pierścień obławy otaczając wsie Piasek, Smarków, Paruchy i Wólka Zychowa.

Siły 2/I zbż wzmocnione zostały prawdopodobnie transporterami opancerzonymi, bowiem w tym czasie Niemcy w Polsce nie używali czołgów do działań pacyfikacyjnych. Atak rozpoczął się przed świtem. Wschód słońca w październiku następuje około godziny 7.00. Przypuszczalnie akcja rozpoczęła się nawet przed 5.00. Potwierdzać to mogą zeznania świadków, którzy stali się ofiarami pacyfikacji. Część z nich w tym czasie już nie spała lub właśnie wstawała. Był to odpowiedni moment do ataku – uśpione czujki i gwarancja obecności w zabudowaniach poszukiwanych osób.

Główne uderzenie ruszyło z kierunku Furmanowa. Niemcy przekroczyli most na rzece Czarnej i wjechali samochodami ciężarowymi do Wielkiej Wsi. Pełniąca wartę st. strz. Grażyna Śniadecka „Grażyna” oddała w kierunku wroga serię z erkaemu. Kolumna zatrzymała się, a Niemcy opuścili pojazdy i rozwinęli tyralierę na drodze Furmanów – Wólka Zychowa. Tym sposobem zamknęli okrążenie łącząc się z żandarmami otaczającymi od strony Wólki Zychowej.

Po chwili „Robot” wysłał z rozkazami do obozu dwóch partyzantów strz. Władysława Pisarskiego „Teklinowskiego” i strz. Mariana Pietrasa „Lisa”. Ze względu na duże siły wroga zabronił zgrupowaniu nawiązania walki i nakazał wycofanie się do starej kopalni „Piekło”. Mieli tam oczekiwać na dowódcę, który z osłoną miał przebić się przez pierścień obławy.

Czas działał na niekorzyść Cichociemnego. Z „Robotem” na melinie przebywała jego narzeczona (lub w tym czasie już żona) Wanda Słoniewska. Zamiast podjąć próbę ucieczki, zajął się jej ukryciem. Partyzanci za późno ruszyli w kierunku północno-wschodnim przez podmokłe łąki do lasu. Odcinek około pół kilometra biegli niczym nie zasłonięci. Pozwoliło to Niemcom przegrupować się i ustawić za starym nasypem kolejki otaczającym wieś od północy.

Pięcioro żołnierzy przebiegło całą otwartą przestrzeń. Pozostało im do lasu około 100 metrów, gdy zza nasypu kolejki padły strzały z broni maszynowej. Na miejscu zginęli ppor. cc. Waldemar Mariusz Szwiec „Jakub”, st. strz. rez. Piotr Downar „Azorek”, kpr. Janusz Rychter „Jasiek”, st. strz. z cenz. Stanisław Wolff „Staszek”. Ciężko ranna została st. strz. Grażyna Śniadecka „Grażyna” [podane stopnie wg ustaleń na dzień 12 sierpnia 2018 r. - przyp. MJ]

Niemcy ciała zabitych i ranną „Grażynę” wrzucili na ciężarówkę i przewieźli do Wielkiej Wsi. W tym czasie część żandarmów zgromadziła wszystkich mieszkańców w pobliżu domu Franciszka Rurarza „Oseta”, gdzie melinował „Robot”. [Od tego momentu opisywane wydarzenia opierają się na zeznaniach świadków, złożonych pod przysięgą przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Kielcach w ramach śledztwa w sprawie pacyfikacji okolicznych miejscowości – przyp. MJ]. Ciała poległych złożono przed zabudowaniami Dobrowolskich. Kolejno pytano wszystkich mieszkańców o personalia zabitych. Nikt ze zgromadzonych nie przyznał się, że zna którąś z ofiar.

Maria Dobrowolska w 1971 r. zeznała, że „…jeden z tych czterech zastrzelonych mężczyzn przyniesionych przez hitlerowców, dawał jeszcze znaki życia. Przynieśli także ranną dziewczynę. Zabrali mi pierzynę (…), położyli tę dziewczynę na pierzynę, zabrali na samochód i zawieźli do Furmanowa do żony Jana Ruta. (…) Tych czterech zastrzelonych mężczyzn pochowali na moim placu. Kazali ich zakopać mojemu mężowi. (…) Po dwóch dniach, nocą Józef Stępień zrobił trumny, wykopali tych pochowanych na moim placu i tę dziewczynę zakopaną koło domu Ruta w Furmanowie i pochowali ich w chlewickich lasach. Był tam zrobiony mały cmentarzyk. Po wojnie wszystkich ich z tego cmentarza przenieśli na cmentarz do Końskich. Na pogrzeb poszła cała okolica. Ja później nocami zasypywałam dół i maskowałam, żeby nie było znaku, iż zwłoki zostały wykopane”.

O pacyfikacji Wielkiej Wsi sprzyjającej „Robotowi”, tak jak o tragedii Michniowa, należy się osobny artykuł. Kończąc niniejszy szkic należy wspomnieć o jeszcze jednym nieujawnionym szerszej liczbie osób szczególe. Sędzia Andrzej Jankowski z OKBZH w Kielcach w toku wspomnianego śledztwa dotarł do niemieckich wniosków odznaczeniowych. Za skutecznie przeprowadzoną akcję antypartyzancką część żandarmów otrzymała odznaczenia bojowe. Na podstawie zachowanej dokumentacji udało się ustalić następujące nazwiska żandarmów biorących udział w obławie: Biagi vel Blagi, Meyer, Schubert i Vogel. Nie można tego jednoznacznie przesądzać, ale być może są to nazwiska Niemców, którzy oddali śmiertelną serię strzałów do uciekających partyzantów…

Śledztwo, w którym pojawiły się ich nazwiska niestety zostało zawieszone ze względu na trudne procedury pomiędzy Polską a sądami RFN, które były jedyną instytucją władną ukarać niemieckich zbrodniarzy wojennych. Temat ten pozostaje wciąż niewyjaśniony, choć z roku na rok poznajemy więcej szczegółów dramatycznych wydarzeń z czasów II wojny światowej.

__________________
Opis szkicu sytuacyjnego obławy pod Wielką Wsią 14 X 1943 r.
Kolorem czarnym oznaczono ruchy 2/I zbż. Kolorem czerwonym oznaczono miejsce melinowania „Robota”, kierunek ucieczki, miejsce obozu partyzanckiego. Czerwonym krzyżykiem oznaczone zostało przypuszczalne miejsce śmierci partyzantów. Źródło: Wojskowy Instytut Geograficzny 1938 r., P44 S31 Końskie, skala 1:100.000.
__________________
Artykuł ukazał się w jednodniówce "Wykus" 2010, nr 5, s. 3.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.