poniedziałek, 1 lutego 2016

72. rocznica zamachu na Kutscherę

Franz Kutschera
1 lutego 1944 r. został zastrzelony dowódca SS i policji na dystrykt warszawski Generalnego Gubernatorstwa, SS-Brigadeführer und Generalmajor der Polizei Franz Kutschera. Austriak Franz Kutschera przybył do Warszawy pod koniec września 1943 r. Zastąpił na stanowisku dowódcy SS i policji innego zbrodniarza, Jürgena Stroopa, odpowiedzialnego za pacyfikację powstania w getcie warszawskim. Na początku października weszło w życie rozporządzenie gubernatora Hansa Franka o zwalczaniu zamachów na niemieckie dzieło odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie. Niemcy rozpoczęli mordowanie ludności w egzekucjach ulicznych na niespotykaną do tej pory skalę. Niemal wszystkie tego typu zbrodnie były ogłaszane na rozwieszanych w mieście obwieszczeniach, podpisywanych przez dowódcę SS i policji na dystrykt warszawski. Kierownictwo Walki Podziemnej w listopadzie 1943 r. wydało wyrok śmierci na człowieka odpowiedzialnego za mordy na Polakach. Był tylko jeden istotny problem – nie wiadomo było, jak wygląda ten człowiek.

Jednak już w grudniu wywiad AK zdołał rozpracować Kutscherę. Główną zasługę na tym polu miał szef wywiadu oddziału „Agat”, chor. Aleksander Kunicki „Rayski”, który na własną rękę rozpoczął poszukiwania dowódcy SS. Pewnego razu, obserwując komendanturę SS i policji przy Alejach Ujazdowskich, dostrzegł nową postać, która przyjechała tam okazałą limuzyną. Podczas kolejnych obserwacji wielokrotnie widywał tego człowieka, jednak nie mógł ustalić jego funkcji, bowiem zawsze był ubrany w skórzany płaszcz zasłaniający mundur. „Rayski” zdołał jednak ustalić, że mieszka on w al. Róż pod numerem drugim. Zdobył nawet książkę meldunkową, w której pod wskazanym adresem figurował generał  Franz Kutschera. Nadal jednak Kunicki nie był pewny, czy to na pewno poszukiwana przez niego osoba. Z pomocą przyszedł mu Ludwik Żurek „Żak”, żołnierz AK pracujący w polskiej policji kryminalnej. To jemu udało się dostrzec generalskie dystynkcje u obserwowanego oficera. Wkrótce AK weszła także w posiadanie zdjęcia Kutschery. Po porównaniu informacji posiadanych przez wywiad KG AK ze spostrzeżeniami Kunickiego i Żurka zdołano ponad wszelką wątpliwość ustalić, że obserwowana osoba to dowódca SS i policji Franz Kutschera. Dalsze obserwacje trwały jeszcze przez kilka tygodni. Dzięki żmudnej pracy wywiadowców zdołano poznać godzinowy rozkład dnia oficera, co było niezbędne do zaplanowania akcji likwidacyjnej.

Do wykonania zadania wyznaczono zespół żołnierzy z pierwszego plutonu oddziału Kedywu KG AK kryptonim „Agat” (Anty-Gestapo), w trakcie akcji występujący jako „Pegaz”, a w późniejszym czasie znany pod nazwą „Parasol”. Dowódcą akcji mianowano niespełna dwudziestodwuletniego Bronisława Pietraszewicza „Lota”. Na miejsce uderzenia wytypowano odcinek al. Ujazdowskich, tuż obok budynku komendantury. Pierwsza próba zlikwidowania Kutschery miała miejsce 28 stycznia 1944 r. Rankiem wszystkie patrole zajęły wyznaczone pozycje. Jednak samochód komendanta nie nadjechał, więc „Lot” wydał rozkaz zwinięcia akcji. Okazało się, że tego dnia Kutschera wyjechał poza Warszawę. Na kolejną szansę nie trzeba było jednak długo czekać. W piątek 1 lutego żołnierze „Pegaza” znów zostali poderwani na nogi. Jeden z wykonawców zamachu, Zdzisław Poradzki „Kruszynka”, pisał w pamiętniku:

Dzień ciepły. Słońce, lekki wietrzyk przypominały dzień wiosenny. Ani śladu śniegu. (…) Z wolna, krok za krokiem posuwają się na miejsce przeznaczenia. Magazynki od pistoletów maszynowych kręcą się między nogami, opóźniając szybkość marszu.

Początkowo akcja szła zgodnie z planem. Rano, kilka minut po godzinie dziewiątej Maria Stypułkowska „Kama” (Stypułkowska-Chojecka) dała znak, że Kutschera wyszedł ze swego mieszkania i wsiadł do samochodu. Dwie kolejne łączniczki, niespełna piętnastoletnia Elżbieta Dziębowska „Dewajtis” oraz Anna Szarzyńska-Rewska „Hanka” ustalonymi gestami przekazały informację Pietraszewiczowi stojącemu w Alejach Ujazdowskich. „Lot” poprzez zdjęcie kapelusza dał sygnał pozostałym żołnierzom do działania. O godzinie 9:10 w miejscu planowanego ataku pojawiła się limuzyna Kutschery. Z naprzeciwka jechał w jej stronę samochód osobowy kierowany przez Michała Issajewicza „Misia”. Mimo że szofer komendanta dawał znaki świetlne z żądaniem wolnego przejazdu, doszło do lekkiego zderzenia maskami, wskutek czego samochód niemiecki został zablokowany. Sytuacja rozegrała się błyskawicznie. „Lot” podbiegł do samochodu i oddał serię z broni maszynowej do Kutschery i kierowcy. Do akcji włączył się „Kruszynka”, który zastrzelił próbującego wydostać się z pojazdu szofera, a następnie oddał strzały do komendanta. Aby mieć stuprocentową pewność, że ten nie żyje, „Miś” i „Kruszynka” wyciągnęli go na zewnątrz i Issajewicz strzelił do niego raz jeszcze. W tym samym czasie grupa ubezpieczająca ostrzeliwała siedzibę SS i policji, skąd Niemcy razili ogniem wykonawców akcji.

Niestety, wkrótce sytuacja zaczęła się komplikować. „Lot” otrzymał postrzał w brzuch. Na tyle ciężki, że nie był w stanie wydać słyszalnej komendy do zakończenia akcji i resztkami sił wycofał się do samochodu Kazimierza Sotta „Sokoła”, którym mieli się ewakuować. Ranny w głowę został także „Miś”. Niemieckie kule dosięgły ponadto dwóch żołnierzy obstawy, Mariana Sengera „Cichego” oraz Henryka Humięckiego „Olbrzyma”. Oni również doskoczyli do samochodu Sotta. Jego obstawę stanowił Zbigniew Gęsicki „Juno”, wcześniej ostrzeliwujący komendanturę. W drugim samochodzie prowadzonym przez Bronisława Hellwiga „Bruna” ewakuowali się „Kruszynka” oraz zastępca „Lota”, Stanisław Huskowski „Ali”, który podczas akcji nie mógł otworzyć teczki z granatami i wycofał się pod niemieckim obstrzałem. 

Cel uderzenia został osiągnięty, SS-Brigadeführer Franz Kutschera zginął. Niestety, akcja pociągnęła za sobą także straty wśród wykonawców. W dniu zamachu polegli „Juno” oraz „Sokół”, którzy wpadli w niemiecką zasadzkę na moście Kierbedzia, gdy jechali ukryć samochód. Zdołali ostrzelać Niemców, a następnie ratowali się skokiem do Wisły. Zostali jednak dobici strzałami z broni maszynowej. Po kilku dniach zmarli wskutek odniesionych ran także Pietraszewicz oraz Senger. Z ran „wylizali” się natomiast Issajewicz i Humięcki. Należy także dodać, że wskutek obu potyczek oprócz Kutschery poległo jeszcze czterech Niemców, a kolejnych dziewięciu zostało rannych.
 
Obwieszczenie o nałożeniu kontrybucji
Niemcy byli rozwścieczeni akcją podziemia. Szacuje się, że w odwecie dopuścili się mordu na około trzystu osobach. Wydłużono także godzinę policyjną i nałożono na stolicę ogromną kontrybucję w wysokości stu milionów złotych oraz kilka innych karnych zarządzeń. Jednak niektórzy przedstawiciele okupanta wyrażali się z prawdziwym podziwem o przebiegu akcji i jej uczestnikach. Jeden z nich w liście do przyjaciela pisał m.in.:

Moim zdaniem była to polska organizacja wojskowa, rozgałęziona i dobrze zakonspirowana. Musimy się z nimi liczyć, bo któregoś dnia gotowi nam sprawić wielce niepożądaną niespodziankę – nie będziemy nawet wiedzieli, gdzie i kiedy.
 
Dokładnie pół roku później – 1 sierpnia 1944 r. słowa te wypełniły się całkowicie. Wybuchło Powstanie Warszawskie.
 
 
__________________________________
Tekst oraz zdjęcia za: Wielka Księga Armii Krajowej, [opieka red. Ewelina Olaszek], Kraków 2015.

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.