sobota, 3 września 2011

Konecki Wrzesień 2011 (3) - dzień pierwszy

Za nami pierwszy dzień obchodów Koneckiego Września 2011. Jak zawsze zaczęło się na cmentarzu przy pomniku poległych partyzantów. Z żyjących partyzantów Zgrupowań "Ponury"-"Nurt" byli oczywiście bracia Jan i Józef Wroniszewscy czyli "Znicz" i "Konrad", Stanisław Janiszewski "Dewajtis", Jacek Wilczur "Kazik Lwowiak" i Tadeusz Barański "Tatar". Nasze Stowarzyszenie też reprezentowane przez liczną i mocną grupę.

Przy pomniku oczywiscie przemówienia, modlitwa, apel poległych i salwa honorowa oddana przez kompanię honorową Wojska Polskiego. Jeśli chodzi o przemówienia, to bardzo fajne i merytoryczne wygłosił Jacek Wilczur, a dowodem tego było to, że zostało ono bardzo ciepło przyjęte przez zgromadzonych.
  
Następna część uroczystości odbyła się w Bibliotece Publicznej Miasta i Gminy Końskie, gdzie prelekcję na temat historii obchodów Koneckiego Września wygłosił nasz kolega ze Stowarzyszenia, a na co dzień pracownik IPN, czyli Marek. Po zakończeniu ponad godzinnego wykładu został nagrodzony zasłużonymi brawami. Później to juz była część mniej oficjalna czyli poczęstunek, autografy na zakupionych książkach i rzecz najcenniejsza czyli możliwość rozmowy z bohaterami "tamtych dni".
  
Jedynym małym zgrzytem było przerwanie wypowiedzi "Dewajtisowi", na co uwagę zwrócił organizatorom Ryszard Patzer. Z resztą nie tylko na to, bo dziwnym trafem pan Stanisław nie został też oficjalnie powitany przed uroczystościami, chyba jako jedyny. Miejmy nadzieję, że to było tylko zwykłe niedopatrzenie. Wiadomo, "Dewajtis" mówi długo, powoli, nie ma tej swobody wypowiedzi co pewnie kilkanaście lat temu, ale ten wiek i tą obecność na każdej uroczystości trzeba uszanować. Trzeba słuchać cierpliwie tych historii z pierwszej ręki, bo za kilka - kilkanaście lat zostaną nam tylko zdjęcia i książki. To chyba na tyle jeszcze na ciepło z pierwszego dnia, a jutro dzień drugi. Co do obecności to jak zawsze warto być.

Więcej zdjęć tutaj i
tutaj

1 komentarz:

  1. A dla mnie zgrzytem było to, że starszego Pana podjudza się do opowiadania. Każdy w bibliotece wiedział, że Pan Stanisław dużo dokonał. Nie znaczy to, że jakiś gość po 60-stce w mundurze może wychodzić i zarzucać publicznie dziwne rzeczy. Mnie "interwencja" z publiczności ubodła. Zgrzyt wyszedł ze strony tego pana, a nie władz miasta.
    Nie witali nikogo z kombatantów (poza honorowymi obywatelami miasta) z imienia. Więc co to za problem? Żaden. Nie sposób wymienić wszystkich.
    Niemniej jednak - tu popieram oburzenie - wymieniono całą listę wyborczą PO, co było BARDZO nie na miejscu.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.