poniedziałek, 7 listopada 2011

70 lat temu skoczył "Ponury"

Cichociemny Jan Piwnik
W połowie września 1941 roku por. Jan Piwnik przeniósł się z 4 Brygady Kadrowej Strzelców do mieszkania przy Sloan Street w Londynie, gdzie zamieszkał wraz z Alfredem Paczkowskim i dwoma innymi oficerami oczekującymi na przerzut do kraju. Paczkowski tak wspominał te chwile: Oranowski wyprowadził się od nas, a na jego miejsce przybył z Brygady Spadochronowej por. Jan Piwnik. Zaproponowałem mu wspólny pokój, chociaż, jak wspomniałem nasz dom był przestronny. W ten sposób powstał podział. W jednym pokoju Świątkowski i Jurecki dyskutowali nocami na wielkie tematy. Ja zaś z Piwnikiem w innym pokoju kładliśmy się wcześnie spać. Rano robiliśmy gimnastykę, jeździliśmy do masażysty i do klubu gwardyjskiego, gdzie instruktorzy boksu znęcali się nad nami. Po południu zwiedzaliśmy Londyn, zwłaszcza tak zwane gorsze dzielnice, targowiska i nadbrzeża, gdzie mogliśmy zobaczyć ciekawe rzeczy.

23 września w okolicach Kincraig w Szkocji odbył się pierwszy pokaz bojowy polskich oddziałów spadochronowych. Wzięło w nim udział 170 oficerów 4 BKS, w tym m.in.: por. Eugeniusz Kaszyński, ppor. Jan Rogowski oraz przybyły z Londynu por. Jan Piwnik – czyli przyszłe dowództwo Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury”. W uroczystości, oprócz wielu zaproszonych gości, uczestniczył Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski, który wręczył pierwsze zwykłe Znaki Spadochronowe. Piwnik był jednym z pierwszych odznaczonych, otrzymując niezbyt szczęśliwy znak numer 0013.

W dwa tygodnie później, 7 października Piwnik został już oficjalnie przeniesiony z brygady do Sztabu Naczelnego Wodza. Natomiast 10 października zaprzysiężony w Londynie pod pseudonimem „Ponury”. W jakiś czas po tym wydarzeniu wraz z kolegami zaproszeni zostali do Naczelnego Wodza, który poświęcił im kilkanaście cennych minut. Natomiast w kilka dni później generał Sikorski wraz z córką, Zofią Leśniowską, odwiedzili ich w mieszkaniu przy Sloane Street. Oprócz tego mieli również spotkanie z wicepremierem Stanisławem Mikołajczykiem, który zrobił im odprawę, na której przedstawił system sygnalizacji obowiązujący na polu zrzutowym.

W dniu 1 listopada 1941 roku czwórka cichociemnych z londyńskiego mieszkania przy Sloane Street została przewieziona na stację wyczekiwania nr 17 koło Hertford. Aby zabić nudę panującą na miejscu, zorganizowali sobie strzelnicę, gdzie trenowali ostre strzelanie, korzystając z bogactwa różnego rodzaju broni, jaką oddano do ich dyspozycji. Jednak dość szybko okazało się, że do lotu wyznaczono spośród nich jedynie „Ponurego”. Reszta miała zostać przerzucona w późniejszym terminie. Wybór podyktowany był przydziałem Piwnika w kraju, gdzie miał się zajmować organizacją odbioru zrzutów. W tym czasie priorytetem było bowiem zorganizowanie mechanizmu przerzutu i właśnie osoba z doświadczeniem cichociemnego była niezbędna do realizacji tego zadania.

3 listopada odbyła się odprawa pieniężna Piwnika, podczas której otrzymał jako zaliczkę na diety i koszty podróży: 90 złotych (młynarek), 100 marek niemieckich oraz 40 dolarów amerykańskich. Z pieniędzy tych miał się rozliczyć po przybyciu do kraju u Komendanta Głównego ZWZ – gen. Stefana Roweckiego. Na diety dzienne przyznano mu po 4 dolary amerykańskie lub równowartość w złotych wedle kursu giełdowego. Jako koszty podróży rozumiano m.in.: koszty przejazdu koleją, autobusem, statkiem oraz dojazd do stacji wyjściowej i ze stacji docelowej do mieszkania. Otrzymał także ryczałt na ubranie cywilne i wyekwipowanie do podróży w wysokości 40 funtów, które nie podlegały zwrotowi. Największą jednak sumę stanowiła zaliczka na uposażenie w wysokości 6 miesięcznych poborów porucznika, za okres od 1 grudnia 1941 roku do 31 maja 1942 roku, której otrzymał 711 dolarów amerykańskich. Przy czym zaznaczono, że pozostawił jako depozyt w Centrali 12 upoważnień in blanco w celu odebrania jego poborów u płatnika. Odprawę zatwierdził Szef Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza, płk Marian Józef Smoleński „Łukasz”.

Następnego dnia na stację wyczekiwania przybyły dwie osoby, które miały być zrzucone wraz z Piwnikiem. Był to cichociemny – kpt. Niemir Bidziński ps. „Karol Ziege” i „kociak” – ppor. Napoleon Siegiera ps. „Wera”.

5 listopada odbyła się odprawa „Ponurego” i „Karola Ziege”. Na odprawie odebrali: Instrukcję Nr 8. dla Kaliny; skrzynkę spalającą, która zawierała ową instrukcję; radiostację agencyjną typu konspiracyjnego wraz z 6 kwarcami i 6 lampami zapasowymi; dwie radiostacje lotnicze – odbiorniki; dwie radiostacje „S”-„FON”; dwa zapasowe komplety akumulatorów; waluty – 30 tysięcy dolarów amerykańskich, z czego po 5 tysięcy mieli mieć przy sobie, a 20 tysięcy zostało zapakowane w radiostację „S”-„FON”, a następnie zalutowane w skrzynce cynkowej. „Ponury” i „Karol Ziege”, oświadczyli również:
1/ Znane jest nam nasze zadanie: pocztę, pieniądze i sprzęt mamy dostarczyć Komendantowi ZWZ w Kraju – obywatelowi Kalinie.
2/ Znane są nam adresy, na które mamy szukać kontaktów z Kaliną, na wypadek nie przyjęcia nas przez placówkę odbiorczą.
3/ Zapoznani jesteśmy z instrukcją lotu, lądowania i zatarcia śladów lądowania.
Ustaliliśmy kolejność i czynności po wylądowaniu oraz kolejności zakopania przerzutu, a mianowicie:
a/ paczka z radiostacją „S”-„FON”;
b/ paczka z radiostacją agencyjną;
c/ paczka z akumulatorami rezerwowymi i radioodbiornikami;
d/ paczka z pocztą i pieniędzmi.
4/ Ustaliliśmy i znamy dokładnie legendę na wypadek wsypy.
5/ Po wykonaniu zadania pozostajemy w Kraju do dyspozycji Kaliny.
Oprócz tego stwierdzili, że odprawę pieniężną otrzymali zgodnie z protokołem odbioru, a o zadaniach zostali pouczeni przez płk. „Łukasza”.

Teraz mogłoby się wydawać, że przed nimi był już tylko lot do Polski. Jednak ta wyprawa, nosząca kryptonim „Ruction” (Granda) i numer 1, była dość specyficzna. Rozpoczynała bowiem cykl lotów z pomocą dla okupowanego kraju, która to pomoc w czterech okresach lotniczych o kryptonimach: „Próba”, „Intonacja”, „Riposta” i „Odwet” napływała do Polski do końca 1944 roku. Jej wyjątkowość podkreślały jeszcze dwa fakty: wykorzystanie po raz pierwszy czterosilnikowego brytyjskiego bombowca Handley Page Halifax oraz przetarcie nowej trasy nad Danią.

Często w publikacjach, w których wspomina się o Operacji „Ruction”, podawana jest błędna informacja, że startowano z angielskiego lotniska Newmarket. Jednak, jak wynika z arkusza ewidencyjnego Jana Piwnika, start odbył się z lotniska Linton-on-Ouse koło York. Potwierdzenie tej informacji można znaleźć m.in. w książce Kajetana Bienieckiego pt. „Lotnicze wsparcie Armii Krajowej” oraz w publikacji Andrzeja Pawła Przemyskiego pt. „Z pomocą żołnierzom Podziemia”, w której jako powód przebazowania załogi do Linton-on-Ouse podany jest brak przygotowania lotniska w Newmarket do obsługi Halifaxów.

Start nastąpił 7 listopada 1941 roku o godzinie 18.20. W skład załogi wchodzili: kpt. Stanisław Król, który był nawigatorem i zgodnie z Polską tradycją dowódcą załogi (w RAF-ie istniała zasada, że dowódcą był pierwszy pilot); por. Tadeusz Jasiński – pierwszy pilot; sierż. Franciszek Sobkowiak – drugi pilot; sierż. Walenty Wasilewski – radiotelegrafista; sierż. Jerzy Sołtysiak – mechanik pokładowy; st. sierż. Józef Chodyra – strzelec samolotowy oraz st. sierż. Rudolf Mol –  również strzelec samolotowy. Oprócz tego leciał także ppłk pil. Roman Rudkowski ps. „Rudy”, który był oficerem łącznikowym Oddziału VI przy 138 dywizjonie specjalnego przeznaczenia, w skład którego wchodziła załoga.

Samolot leciał trasą nad Danią. Następnie koło wyspy Bornholm obrano kurs na Jezioro Charzykowskie koło Chojnic. Wisłę przekroczono na północ od Bydgoszczy, skąd skierowano się w stronę placówki odbiorczej. W książce Andrzeja Pawła Przemyskiego znajduje się relacja jednego z członków załogi, opisująca przebieg tego lotu. Pozwolę sobie przytoczyć jej fragment: O godzinie 22.25 dolecieliśmy do punktu, gdzie zadanie miało być wykonane – był to nieduży lasek z dala od osiedli i tam na nas czekali ci, którzy potrzebowali pomocy. Nadaliśmy sygnał i dostaliśmy odpowiedź, co nas upewniło, że było wszystko gotowe do odebrania naszego zrzutu. Po zapoznaniu się dokładnie z kierunkiem nalotu – nadlecieliśmy na punkt zrzutu, gdzie na umówiony sygnał wyskoczyło 3 skoczków oraz zrzucone zostały 2 paczki i 6 zasobników. Lot ten od startu do chwili przylotu na miejsce zrzutu w rejonie Skierniewic, ze względu na silny wiatr tylny, trwał 4 godziny i 10 minut.

Według zapisu z arkusza ewidencyjnego Jan Piwnik wyskoczył z samolotu o godzinie 23. Natomiast o godzinie 23.25 radiotelegrafista pokładowy wysłał depeszę o wykonaniu zadania. Jednak sytuacja załogi Halifaxa zaczęła się komplikować. Wskutek oblodzenia nastąpiła awaria systemu hydraulicznego, uniemożliwiająca schowanie podwozia. Doprowadziło to do większego zużycia paliwa i nad wybrzeżem Danii postanowiono o lądowaniu w neutralnej Szwecji. O godzinie 5.20 wykonano awaryjne lądowanie koło miejscowości Tomelilla w południowej Szwecji. Ppłk Rudkowski zgodnie z otrzymanymi rozkazami polecił spalić samolot. Załoga została internowana przez władze szwedzkie, ale po jakimś czasie zdołała w komplecie wydostać się z obozu i powrócić do Wielkiej Brytanii.

Udany przerzut cichociemnych do Polski był wielkim osiągnięciem zarówno Oddziału VI, jak i konspiracji w kraju. Nic zatem dziwnego, że kpt. Jan Górski (współtwórca idei lotniczego przerzutu żołnierzy) gdy się dowiedział o powodzeniu operacji, w swym pamiętniku zanotował: Niech te pierwsze polskie skrzydła nad naszymi polskimi polami będą Tobie Ojczyzno zwiastunami wolności. Z Wami, pierwsi koledzy tej nowej serii, płyną nasze serca! Oczekujcie na nas przyjdziemy w swojej kolejce

Fragment książki Wojciecha Königsberga pt. Droga „Ponurego”. Rys biograficzny majora Jana Piwnika, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.