W numerze 14 "Tygodnika Skarżyskiego" znalazł się mój artykuł Służył u "Ponurego" i "Nurta". Wspomnienie o Henryku Dąbczyńskim ps. "Kruk" (1921-2010). Serdecznie dziękuję Redakcji i Panu redaktorowi naczelnemu - Jarosławowi Babickiemu za umieszczenie tekstu. Dziś na łamach bloga całość materiału.
Foto Feliks Konderko "Jerzy" |
21 marca, w wieku 89 lat zmarł st. sierż. Henryk Dąbczyński ps. „Kruk” vel „Henryk Gajewski” (nazwisko konspiracyjne). Był jednym z ostatnich żołnierzy II Zgrupowania Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury” i I batalionu 2 pułku piechoty Legionów AK „Nurta”...
Urodził się 25 VI 1921 r. w Michniowie w rodzinie Władysława i Józefy. Ojciec pracował w prywatnej odlewni – giserni w Suchedniowie. Henryk ukończył szkołę powszechną w Michniowie. Był również członkiem Związku Strzeleckiego „Strzelec” w Suchedniowie. Po wybuchu wojny zatrudnił się przy wyładunku drewna na kolei, a następnie jako pomocnik maszynisty parowozu. Z tym zawodem związał się na całe życie. W lutym 1942 r. związał się także z Armią Krajową na placówce w Michniowie. Tu poznał Cichociemnych „Robota”, „Nurta” i „Ugora” prowadzących pierwsze działania Kedywu na Kielecczyźnie.
O jego dalszych losach zadecydowała tragedia Michniowa. Wieś padła ofiarą hitlerowskiej pacyfikacji 12 i 13 VII 1943 r. Dąbczyński wydostał się z okrążenia już pierwszego dnia akcji. Znalazł schronienie w Zgrupowaniach Partyzanckich AK „Ponury”. Do oddziału wniósł 7 karabinów, które wcześniej zgromadził. Otrzymał przydział do Plutonu II „Wilka” w II Zgrupowaniu dowodzonego przez ppor. cc. Waldemara Szwieca „Robota”, którego poznał już wcześniej.
„Kruk” z II Zgrupowaniem przeszedł cały szlak bojowy. W lipcu brał udział w walkach oddziałów z hitlerowską obławą na Wykusie. Potem jako osoba z przygotowaniem kolejowym odpowiadał za stronę techniczną akcji na pociąg towarowy pod Wąsoszem Koneckim (19/20 VII). Kilka dni później z całym oddziałem „Robota” Dąbczyński wziął udział w zdobyciu Końskich (31 VIII/1 IX). Walczył w sekcji erkaemu kpr. „Wąsa”. Akcja tego typu w 1943 r. miała tylko dwa odpowiedniki w okupowanej Europie!
Idąc za ciosem, „Robot” w biały dzień zorganizował kolejną „kolejówkę” na stacji Wólka Plebańska (4 IX). Tak „Kruk” po latach wspominał tą zasadzkę: Zastrzeliłem Niemca, który chwilę wcześniej zastrzelił ppor. Rafała Niedzielskiego „Mocnego”, a potem „Arkadija” i ranił Zbigniewa Lange „Bora” i Feliksa Janasa „Sołtyka”. Niemiec zmieniał magazynek… Był to jedyny moment, inaczej sam bym zginął od następnej serii z pistoletu maszynowego.
Z oddziałem „Robota” walczył potem pod Smarkowem (13 IX) z grupą żandarmerii pacyfikującą wieś; we wrześniowej obławie na zgrupowania na Wykusie (16 IX), brał udział w nieudanej akcji na pociąg pod Berezowem (3 X) oraz – już po śmierci „Robota” – w trzeciej obławie na Wykusie (28 X). W tych ostatnich walkach dzięki znajomości terenu, Henryk Dąbczyński przeprowadził bezpiecznie zgrupowania z lasów siekierzyńskich w okolice Błota Suchedniowskiego poza pierścień obławy.
Po zimowym rozformowaniu zgrupowań Dąbczyński nie wrócił do spalonego Michniowa. Pozostał z oddziałem kadrowym pod Witosławską Górą. Przydzielony został do plutonu ochronnego por. cc. Eugeniusza Kaszyńskiego „Nurta”, który po „Ponurym” objął dowództwo nad oddziałem. Wiosną 1944 r. „Kruk” awansował do stopnia kaprala. Jako erkaemista znalazł się w 1. kompanii por. Władysława Czerwonki „Jurka”. Pod jego komendą przeszedł cały szlak bojowy razem z I batalionem 2 pułku piechoty Legionów AK „Nurta”.
W Akcji „Burza” brał udział w marszu na Warszawę, a po odwołaniu mobilizacji – we wszystkich akcjach bojowych batalionu „Nurta”: w Dziebałtowie (26 VIII), pod Radoszycami (3 IX), pod Lipnem (29 X) i Chotowem (30 X). Dwie ostatnie bitwy były najcięższe. W stałym okrążeniu dochodziło do walk wręcz z nieprzyjacielem. „Kruk” w jednym z takich bezpośrednich starć kolbą swojego karabinu maszynowego zabił Niemca.
Zdarzały się również w jego życiu wydarzenia nietypowe. Młodzieńcza nieodpowiedzialność uratowała mu życie. Razem z Józefem Piwnikiem „Topolą” zostali wysłani na patrol do Biskupic, gdzie opili się. Po powrocie nie byli w stanie wziąć udziału w akcji. Wydzielony oddział wachm. Tomasza Wójcika „Tarzana” poszedł bez nich do Woli Grójeckiej, gdzie 7 VII 1944 r. zginęli niemal wszyscy – 37 żołnierzy.
Po rozformowaniu I batalionu 12 XI 1944 r. powrócił w rodzinne strony. Osiadł w Berezowie, gdzie po pacyfikacji Michniowa zamieszkała jego matka. Gdy na Kielecczyznę wkroczyła Armia Czerwona, wielu akowców wyjeżdżało za granicę lub na zachód Polski. Dąbczyński otrzymał od „Nurta” propozycję emigracji. Nie skorzystał i został. Niemal od razu podjął pracę w PKP w Skarżysku-Kamiennej. Po latach wspominał, że nachodzili go funkcjonariusze UBP. Podczas jego nieobecności dokonali rewizji i znaleźli rewolwer. „Kruk” nie wrócił już do domu. Wyjechał do Warszawy. Na Pradze spotkał żołnierzy z batalionu „Nurta”. Wspominał: Robiliśmy skoki nocą, żeby żyć. Nie byłem w tym dobry. Nie wiedziałem, gdzie uciekać. Znajomi znali już dobrze Warszawę. Proponowali mi też, żebym uciekał za granicę. Przebywając w Warszawie znalazłem ogłoszenie o akcji ujawnieniowej.
Powrócił do domu. Razem z kolegami ze zgrupowań „Ponurego” – Alfredem Łabusiem „Murzynem” i Wiesławem Jaszewskim „Danem” – zameldował się w PUBP w Skarżysku-Kamiennej. Otrzymali propozycje wstąpienia do Ludowego Wojska Polskiego. Odmówili. Udało im się opuścić urząd bezpieczeństwa. Po pewnym czasie znalazł ponownie zatrudnienie w PKP. W 1951 r. uzyskał uprawnienia maszynisty parowozowego. Jak wspominał, kolejarzy mniej prześladowali (tym bardziej, że został przodownikiem pracy).
Jednocześnie z pracą na kolei, zaangażował się w działalność kombatancką. Wstąpił, jak większość byłych żołnierzy, do Związku Uczestników Walki Zbrojnej o Niepodległość i Demokrację 1939-1945 przekształconego później w ZBoWiD. Niezależnie od oficjalnych stowarzyszeń, po 1956 r. włączył się w działalność Środowiska Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury”-„Nurt”. Uczestniczył w licznych spotkaniach rocznicowych m.in. na Wykusie, na Borze i Brzasku, Olesznie i in. Po 1989 roku związał się ze Światowym Związkiem Żołnierzy AK oraz Stowarzyszeniem Polskich Kombatantów w Kraju „Antyk”.
Henryk Dąbczyński „Kruk” był wielokrotnie odznaczany, m.in. Krzyżem Walecznych i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Partyzanckim, Krzyżem Walki o Niepodległość, Kombatanckim Krzyżem Zasługi, Medalem Zwycięstwa i Wolności, Złotym Medalem Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej, odznaką Środowiska Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury”-„Nurt”, odznaką żołnierzy Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK „Jodła”, odznaką Za Zasługi dla Kielecczyzny, odznaką Przodujący Kolejarz. Wyróżniony został „za wkład pracy społecznej w Światowym Związku Żołnierzy AK poświęconej etosowi AK”.
W ostatniej drodze asystował Mu bojowy sztandar Zgrupowań „Ponurego”, koledzy kombatanci, członkowie Stowarzyszenia Pamięci „Ponury”-„Nurt”. Henryk Dąbczyński „Kruk” spoczął w rodzinnym grobowcu na cmentarzu parafialnym w Suchedniowie.
* I krótka refleksja. Po raz kolejny na łamach prasy żegnam partyzanta z lasów świętokrzyskich. Słownik biograficzny Środowiska zapełnia się biogramami. Mam nadzieję, że uda się wydać przynajmniej jeden tom nim odejdą na Wieczną Wartę wszyscy nasi partyzanci.
______________________
Opis foto: Henryk Dąbczyński "Kruk" na pierwszym planie z erkaemem Browning wz. 28. foto wykonane w 1944 r. Ze zbiorów Stowarzyszenia Pamięci Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich AK "Ponury"-"Nurt".
przydałoby się zdjęcie, może rodzina ma z okresu wojny i ostatnie
OdpowiedzUsuńCoś spróbujemy dodać, ale to jutro.
OdpowiedzUsuńBezwzględnie zaczął bym wykaz odznaczeń nadanych Henrykowi Dąbczyńskiemu od tego najważniejszego tj. Krzyża Walecznych. Będzie to w zgodzie z Procedencją odznaczeń bez znaczenia o jakim okresie mowa.
OdpowiedzUsuńDziękuję za uwagę. Gdy powstawał ten tekst, jeszcze nie zwracałem uwagi na precedencję odznaczeń. Pozamieniam na spokojnie wszystko.
UsuńLubię takie merytoryczne komentarze. Serio. Dziękuję :)